czwartek, 7 lutego 2013

Kilka słów od Mojego Taty do odwiedzających bloga. CZĘŚĆ 1

Mój Tata poprosił mnie o udostępnienie mu "trochę miejsca na blogu". Zgodziłam się i na pewno nie będę tego żałować. Jest bardzo mądrym człowiekiem, więc to byłoby egoistyczne z mojej strony, gdybym nie chciała "podzielić się Nim" z nikim innym. A więc się zgodziłam...

Z tego co wiem, Tata chciałby Wam przekazać swoje przemyślenia na temat różnych spraw. Okazuje się jednak, że jest tego całkiem dużo. Dlatego zdecydowaliśmy, że rozdzielimy "wypowiedź" Taty na kilka części. Dzisiaj przekazał mi do opublikowania Część 1. 

Życzę Wam przyjemnej lektury i zachęcam do odwiedzania bloga, aby zapoznać się z kolejnymi częściami:)


"Dziękuję wszystkim, którzy czytają te słowa, za kibicowanie. Początkowo planowaliśmy z zięciem dietę przez tydzień, może dwa, żeby po obżarstwie świąteczno- noworocznym trochę lepiej się poczuć, żeby moje „ciśnienie” i „cukier” wróciły do mniejszych poziomów. 

Córka zamieściła nasze wyniki „na tablicy”. Świadomość, że codziennie kilkaset osób z całego świata (pozdrowienia dla obserwatora z Arabii Saudyjskiej) interesuje się naszymi postępami, zdopingowała nas do mocniejszego wysiłku. Jeszcze raz dzięki za zainteresowanie.


O diecie dr Dąbrowskiej słyszałem już kilka lat temu. Moi przyjaciele przez kilka lat wyjeżdżali do Bąblina na rekolekcje połączone z tą dietą. Patrząc na moją otyłość namawiali mnie na udział. Reagowałem tak, jak pewnie teraz większość czytających. Za bardzo lubiłem mięso, nie wyobrażałem sobie kilku dni bez niego, a tam trzeba by było jeść tylko „trawę”…
Myślałem: „To nie dla mnie”.


Jednak zapalały mi się kolejne lampki ostrzegawcze. Po pierwsze już od 2008r. brałem leki na nadciśnienie. W 2010r. poziom mojego cukru we krwi osiągał poziom 100-110. Lekarz cały czas mówił o stracie wagi. Próbowałem. Zresztą, przez ostatnie 20 lat nieustannie próbowałem.  Wystraszyłem się naprawdę dopiero wtedy, gdy po większym wysiłku przez dłuższy czas tętno nie spadało poniżej 100. 


Pojechałem z żoną i przyjaciółmi do Bąblina. Turnusy są tam przez cały rok. Wraz ze mną było około 100 osób. Przez 10 dni z wagi 118kg zszedłem do 110kg, a później kontynuując w domu do 6 tygodni osiągnąłem 100kg. Od tego czasu jestem gorącym zwolennikiem TEJ DIETY. Przestałem brać leki na nadciśnienie – i do dzisiaj nie biorę. Cukier jest poniżej 100.  Ośrodków, w których jest przeprowadzana dieta dr Dąbrowskiej czy Post Daniela pod nadzorem lekarza jest kilka „świeckich” i kilka związanych z rekolekcjami. (Lekarze rodzinni zwykle gdy o tym słyszą pukają się w głowę). Moje obecne i poprzednie „osiągnięcia” nie są czymś szczególnym. Myślę, że w Polsce jest już kilkadziesiąt tysięcy ludzi z podobnymi wynikami. 


Pozdrawiam,

Czesiek"

 

Dzisiaj to tyle od Mojego Taty, zachęcam Was do komentowania. A już jutro zamieszczę oczywiście kolejną "Relację z diety NA ŻYWO!!!", w której podam wagę i ciśnienie Taty w 38 dniu diety i wagę Męża w 2 dniu po zakończeniu diety. 

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie:)
 

Zobacz również:

O mnieWyniki aktualnej diety     Powód zakończenia diety przez Męża

2 komentarze:

  1. Trafiłam tutaj pierwszy raz i muszę przyznać, że nie jestem zaskoczona szybką poprawą stanu zdrowia po takiej diecie. Nie od dziś wiadomo (a badania prowadzone są cały czas), że diety wegetariańskie, a zwłaszcza wegańska (jaką jest dieta doktor Dąbrowskiej) są zdrowe, odpowiednie dla osób w każdym wieku, od płodowego do podeszłego, zapobiegają chorobom serca i układu krwionośnego, otyłości i cukrzycy, wielu nowotworom, osteoporozie... Lista zalet jest niezmiernie długa. Dieta doktor Dąbrowskiej jest zalecana na maksymalnie 6 tygodni, bo nie dostarcza wszystkich niezbędnych do życia składników odżywczych. Później wystarczy przejść na stałe na weganizm ;)

    Dwa i pół roku temu ważyłam 90kg przy wzroście 163cm. Miałam problemy z oddychaniem, z cerą, początki nadciśnienia tętniczego (miałam 24 lata!). Postanowiłam w końcu wziąć się za siebie, przeszłam na dietę - najpierw "tradycyjną", mięsną, ale bogatą w błonnik, potem wyeliminowałam mięso, wędliny, aż w końcu w lipcu 2011 roku przeszłam na ścisły weganizm z dnia na dzień. Dogadzam sobie w ramach tego stylu żywienia, bo wiem, że nie muszę się ograniczać. Dziś ważę 61kg (czyli pozbyłam się 29kg), ciśnienie mam w okolicach 110/70, mnóstwo energii, badania krwi i moczu idealne. I sumienie mam czyste.

    Życzę Panu Cześkowi wytrwałości i przejścia na zdrową stronę mocy! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro Ty (i wielu innych) funkcjonujesz normalnie jedząc na okrągło tylko warzywa i czujesz się dobrze, to jedzenie przeze mnie warzyw przez 6 tygodni, nie jest jakimś drastycznym postępowaniem. Dzięki za argument dla wystraszonych „radykalizmem” mojej diety:)

      Dieta dr Dąbrowskiej nie jest dietą wegańską – jest ostrzejsza, bo nie dopuszcza wysokobiałkowych roślin np. strączkowych, pokarmów wysokowęglowodanowych i tłuszczy. Także po diecie dr Dąbrowska nawołuje do zdrowszego odżywiania się, ale dopuszcza mięso.

      Ja wracam w przyszłym tygodniu do jedzenia mięsa, i sumienie też mam czyste;)

      Pozdrawiam,

      Czesiek

      Usuń